Choć nie przepadam za spódnicami, tak nie pomyliłam się 🙂 Nie przepadam, aczkolwiek staram się je nosić. Od zawsze lubiłam SPODNIE no cóż tak też bywa:D Na tę spódnicę skusiła mnie burda z wydania 10/17.
Poprostu tak mi się spodobała, że musiałam ją „spróbować” uszyć. Nie jestem profesionalistką w szyciu tylko samoukiem, jak ja to mówię na stałym podnoszeniu swoich umiejętności.
Zatem zapraszam do dalszej lektóry bo będzie nie tylko o superlatywach, ale też o widocznych błędach jakie popełniłam i do jakich nie wstydzę się przyznać:)
Nie jest to mój najświeższy uszytek bo poraz pierwszy ujrzał światło dzinne na Instagramie już w Marcu, a dopiero teraz postanowiłam opisać go bardziej lub mniej szczegółowo. Nie jest to zbyt prosty model jak dla laika. Sódnica składa się z 11 elementów w tym kontrafałdy + zamka oraz 11 elementów podszewki. Było trochę zabawy zwłaszcza z podszewką gdyż przód wyciełam nie w tym kierunku co trzeba:) i trzebabyło wycinać raz jeszcze…
Na pierwszy rzut oka pomyśałabym sobie o co chodzi przecież wyszło całkiem nieźle, czego tu się czepiać, a no jest czego są dwa podstawowe błędy jakie popełniłam, pierwszy podczas zszywania boków ze sobą. Nie pasuja do siebie zbyt idealnie co można zobaczyć na zdjęciu
oraz zamek który też mogłabym wszyć znacznie lepiej…:D Przy nastęnym modelu będzie znacznie lepiej. No jak by nie było uczę się na własnych błędach. Choć czasem tak mam że juz nie chce mi się czegoś spruć – przecież to i tak jest dla mnie a nie na srzedaż!! 🙂
Jak na pierwszą tak (trudną) rzecz to uważam że wyszło całkiem nieźle. Jak na spódnicę z podszewką jest dosyć wygodna, ma wysoki stan, tak że można ja nosić na wiele sposobów z bluzką wciągnięta w środek lub wypuszczoną na zewnątrz, można do niej założyć body i marynarkę, sweterek… Każdy napewno znajdzie jakieś zastosowanie dla siebie